Ile kosztuje 3-tygodniowa wycieczka do USA?
Zanim przejdę do poszczególnych etapów naszej ostatniej podróży (która trwała od 16.11.2019 do 07.12.2019), chciałam opisać w tym poście nasze wydatki i przygotowania.
Co najpierw?
Gdy planowaliśmy tę wycieczkę, wizy do USA nie były jeszcze zniesione, dlatego też musieliśmy odwiedzić Ambasadę USA w Warszawie, aby je zdobyć. Cały proces poszedł bardzo sprawnie (nie będę go tu opisywać, bo obecnie wniosek ESTA składa się całkiem inaczej), chcę jednak podkreślić, że był naprawdę bezstresowy.
Pewnie rozsądniej byłoby najpierw załatwić wizy, następnie szukać biletów lotniczych, jednak my lubimy żyć na krawędzi :) a tak na poważnie - pewnego wieczora usiedliśmy z Piotrem z komputerem na kolanach i lampką wina w dłoni. Po kilkunastu minutach mieliśmy kupione bilety.
Rozważaliśmy różne loty - z przesiadkami, wylot z Berlina itp. Lecieliśmy jednak z 3,5 latkiem dlatego też zdecydowaliśmy się na droższą, ale bardziej komfortową dla nas wszystkich opcję. Kupiliśmy bilety LOT, z lotem bezpośrednim, Dreamlinerem z Warszawy do Los Angeles. Nie chcieliśmy stresować się opóźnieniami, szukaniem odpowiednich gateów, kolejnymi odprawami czy też zgubieniem walizek. Mieliśmy w głowie wiele czarnych scenariuszy, więc dla spokoju ducha zdecydowaliśmy się zapłacić więcej.
Za bilety zapłaciliśmy wówczas 9.500 zł, z czego 750zł było opłatą za wybranie miejsc obok siebie. Oczywiście mogliśmy ich nie wykupywać i liczyć na to, że na lotnisku przydzielą nam miejsca obok (co bardzo często udaje się bez problemu), jednak był to 12 godzinny lot z małym dzieckiem i żadne z nas nie chciało ryzykować, że będziemy musieli się rozdzielić. W rodzinie siła! :)
Czym jeździć?
Po zakupie biletów nastąpiła przyjemniejsza część - na pewno dla Piotra - mianowicie wynajęcie auta, które miało na nas czekać na lotnisku LAX.
Piotr rezerwował auto w wypożyczalni Sixt (mamy z nią dobre doświadczenia z poprzednich wycieczek do USA i po Europie), bezpośrednio u nich na stronie. Były tam wówczas dwie możliwe opcje: 1) Pay now, 2) Pay later - droższa o ok. $30. Mieliśmy do wycieczki dużo czasu, więc zdecydowaliśmy się na Pay later, i całe szczęście. Początkowo Piotr wybrał auto Jeep Compass (albo podobny w tej klasie), za $756 za 3 tygodnie. W międzyczasie dostawał na maila różne kody i promocje z wypożyczalni i pewnego dnia, gdy sprawdzał aktualne ceny okazało się, że GMC Acadia (auto o klasę wyższe, posiadające 7 miejsc, taki typowy amerykański SUV jaki nam się marzył) jest nawet tańsze niż Jeep którego zarezerwowaliśmy - wynajęcie na 3 tygodnie wyniosło nas $710. Nie zastanawiając się wiele, anulowaliśmy poprzednią rezerwację i nie mogliśmy się doczekać jazdy wielką Acadią (która finalnie sprawdziła się świetnie). Paliwo kosztowało nas 1.800 zł - ceny benzyny bardzo się wahały, nawet będąc w tym samym stanie. Dlatego warto zainstalować jedną z kilku dostępnych aplikacji (np. GasBuddy), aby znaleźć w pobliżu tę, która ma najlepsze ceny.
Przy wypożyczeniu auta niezwykle ważne są kwestie ubezpieczenia. Podczas poprzednich wycieczek po USA mieszkaliśmy tam na stałe, Piotr miał amerykańskie prawo jazdy i ubezpieczenie naszego prywatnego samochodu. Dzięki temu wypożyczenie auta z wypożyczalni było bardzo proste i tanie. Teraz zastanawialiśmy się jak rozwiązać tę kwestię i jakie ubezpieczenie będzie najlepsze. Finalnie, zdecydowaliśmy się na ubezpieczenia: "Loss Damage Waiver with minimum deductible" oraz "Supplemental Liability Insurance".
Parkingi
Parkowanie w USA jest proste - ale trzeba znać kilka zasad. Kolory krawężników, kierunki parkowania czy też wykroczenia związane z tym, Piotr doskonale opisał w tym wpisie. Wynajmując auto nie stresujmy się jego wielkością, bo miejsca parkingowe są dużo większe niż w Polsce. Wyjątkiem są oczywiście takie miasta jak np. Nowy Jork, gdzie o miejsce parkingowe nie jest łatwo - szczególnie w centrum - ale w Kaliforni, Arizonie i Nevadzie nie mieliśmy problemów żeby zaparkować.
Ubezpieczenia podróży
Podczas naszych dotychczasowych podróży po Europie, za każdym razem kupowaliśmy ubezpieczenie turystyczne (Axa lub Allianz). Ze względu na wysokie koszty opieki medycznej w USA, automatycznie rośnie też składka ubezpieczenia. Polisa dla naszej trójki na trzytygodniową podróż wynosiła od 1.000 zł do prawie 2.000 zł. Udało nam się jednak trafić na ofertę Diner's Club, gdzie przyzwoite ubezpieczenie jest dodawane do karty kredytowej, a opłata roczna wynosi tylko 300zł. Ubezpieczenie obejmuje koszty leczenia i assistance do 300.000 zł oraz ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej w życiu prywatnym do 1.000.000 zł. Aby aktywować ubezpieczenie dla konkretnego wyjazdu, wystarczy zapłacić za bilety, wynajem auta lub paliwo po wylądowaniu, itp. Można też manualnie uruchomić bieg ubezpieczenia, ale o tym więcej na stronie Diner's Club.
Noclegi
Podróżowanie po USA znacząco różni się dla nas od podróżowania po Europie. Tu nie do pomyślenia jest dla nas, aby jeździć w trasę bez uprzedniego zarezerwowania noclegu - który wcześniej oczywiście sprawdzimy w Internecie. Natomiast podczas każdej wycieczki w USA poszukiwanie naszych noclegów było bardzo spontaniczne i chyba nigdy źle na tym nie wyszliśmy. Podczas ostatniej podróży, zanim wyjechaliśmy z kraju mieliśmy zarezerwowany motel na pierwszą noc po przylocie do Los Angeles (z walizkami i po 12-godzinnym locie nie chcieliśmy liczyć na szczęście w znalezieniu noclegu, ponadto adres należało podać przy uzupełnianiu dokumentów wizowych), oraz na kilka dni kiedy mieliśmy być w Las Vegas (tam zależało nam na fajnym hotelu, który będzie mieścił się przy samym The Strip - finalnie zarezerwowaliśmy hotel The Mirage.) Większość nocy spaliśmy w typowych amerykańskich motelach (kilka razy trafiły się przyjemne hotele), które naprawdę szczerze lubimy. Mają swój klimat i niepowtarzalny charakter, a cena za noc za pokój na naszą trójkę oscylowała w granicach $60. Lepiej nie kusić się na tańsze motele (są i takie za $40/noc), bowiem wtedy nie liczyłabym na duże szczęście jeżeli chodzi o czystość i higienę w środku (chociaż wiele też zależy od lokalizacji).
Codziennie rano nie wiedzieliśmy gdzie dojedziemy wieczorem - mieliśmy ogólny plan wycieczki i wybrane miejsca, które chcieliśmy odwiedzić, jednak finalnie na bieżąco ustalaliśmy czy jedziemy dalej, czy chcemy już szukać noclegu w okolicy. Najczęściej wyglądało to tak, że ok. godziny 16-17 odpalałam aplikację Booking.com, wpisywałam pobliską miejscowość, która na mapie wydawała nam się sensowna, i szukałam moteli i hoteli, które miały najlepsze opinie i mieściły się w naszym budżecie. Nie było to trudne i codziennie wybieraliśmy z conajmniej kilku, które spełniały te kryteria (wówczas wyboru dokonywaliśmy na podstawie dodatkowych atutów, takich jak np. widok czy podgrzewane jacuzzi - byliśmy na wycieczce w listopadzie i nie wszędzie było upalnie, więc takie jacuzzi było w cenie, szczególnie dla Antosia;).
W cenę noclegu praktycznie zawsze mieliśmy wliczone darmowe wifi oraz śniadania - czasem były to porządne posiłki, gdzie był spory wybór (mogliśmy wówczas zjeść płatki z mlekiem, naleśniki, gofry, bajgle z serem, świeże owoce czy jajecznice - oczywiście z proszku, nie polecam :P ), nierzadko jednak była to tylko kawa lub sok w towarzystwie pieczywa tostowego, które można było posmarować masłem orzechowym. Wiele zależało od tego, czy motel należał do większej sieci czy był prowadzony przez jakąś rodzinę. Szczerze - czasem te mniejsze motele były bardziej zadbane niż duże sieciówki, ale tak jest pewnie wszędzie.
Sieci moteli w jakich spaliśmy przez te trzy tygodnie to: Country Inn and Suites by Radisson, Western Inn, Super 8, Days Inn by Wyndham, Howard Johnson by Wyndham, Quality Inn.
Nocleg w Los Angeles
Motel Days Inn w Palms Springs - piękne widoki i baseny
Nocleg w Las Vegas
W Las Vegas byliśmy już kilka lat temu i nie pamiętamy ile wówczas płaciliśmy za nocleg, jednak teraz daliśmy się złapać na jedną dodatkową opłatę, o które nie wiedzieliśmy, a która jest obecnie powszechna. Nocleg w The Mirage rezerwowaliśmy jak zwykle przez aplikację Booking.com, i podczas płatności było zaznaczone, że cena 600zł (za dwie noce) obejmuje wszelkie dodatkowe opłaty, tymczasem w dniu wymeldowywania się, na telewizorze w pokoju pojawiła się informacja, że hotel pobierze od nas tzw. "resort fee". Opłata ta wynosiła blisko 600zł - czyli prawie tylko samo, co sam nocleg. Była to niemiła niespodzianka, jednak gdy rozmawialiśmy o tym z Panią w recepcji, podkreślając jej, że na Booking.com nie było mowy o dodatkowych opłatach, Pani zaśmiała się i powiedziała "załatwiajcie sobie to z Booking.com, my i tak musimy to ściągnąć z waszej karty". Gdy później zrobiliśmy research wśród naszych znajomych, którzy byli wtedy z nami w LV, mieszkali jednak w innych hotelach, okazało się, że "resort fee" jest popularną praktyką, a opłata ta naliczana jest praktycznie w każdym hotelu, który mieści się w centrum, czyli na Stripie.
Okazało się, że decydując się na tę ofertę skorzystaliśmy w aplikacji z opcji "Booking.basic", która była procesowana przez partnera Booking.com o nazwie "Ctrip". Może gdybyśmy skorzystali z klasycznej oferty (gdzie ceny nie były już tak atrakcyjne) to nie mielibyśmy takiej niemiłej niespodzianki. No coż, nauczka na przyszłość - czasem nocleg w Las Vegas trzeba liczyć x2!
Jedzenie
Koszt jedzenia na 3 tygodnie za naszą trójkę to blisko 8.000 zł. Nie oszczędzaliśmy jakoś szczególnie, natomiast rozsądnie wybieraliśmy knajpy. Wiele miejsc chcieliśmy odwiedzić, bo pamiętaliśmy je z czasów kiedy mieszkaliśmy w USA.
Będąc kilka dni w jakimś większym mieście, najczęściej sprawdzaliśmy opinie o knajpach i restauracjach na portalach typu www.tripadvisor.com lub yelp.com. Tam zawsze znajdzie się coś fajnego. Jeżeli byliśmy w trasie, najczęściej korzystaliśmy z restauracji typu fast food - mieliśmy wtedy pewność, że nam nie zaszkodzą. Nie jadaliśmy w McDonald's czy Burger King, bo w USA są to dla nas najsłabsze restauracje tego typu. Jednak znamy kilka fajnych, godnych polecenia fastfoodów.
Są to między innymi: Panda Express (smaczne i świeże azjatyckie jedzenie, dania można komponować samemu co jest bardzo wygodne, znajdzie się tam coś dla dorosłych jak i dla dzieci), Panera Bread (jedno z naszych ulubionych miejsc - można zjeść fajnie skomponowany lunch - szybkie, smaczne sałatki lub kanapki w zestawie z małą porcją zupy, albo dodatki w formie świeżych bagietek czy owoców); El Pollo Loco (pisałam o nich tu), Chick-Fil-A - mormońska restauracja (jest to istotne, gdyż trzeba mieć na uwadze, że nie działają w niedziele, bowiem zabrania im tego religia - sam Kanye West może Wam to potwierdzić),
która serwuje całkiem smaczne dania z kurczaka (burgery, sałatki), charakterystyczne frytki w kształcie kratek (Piotra ulubione) oraz niestety bardzo smaczne shake (nie chce myśleć ile mają kalorii, pewnie milion :) ). Lubię ich też za poczucie humoru i reklamy.
Sałatka z Chic-Fil-A
Lunch w sieciówce z rybami i owocami morza - Bubba Gump Shrimp Company - polecamy smaczne fish tacos
Lunch w Panda Express
Chipotle - kiedyś lubiliśmy, teraz byliśmy raz i nie polecamy
Panera Bread - sałatka z jabłkami i kurczakiem, mac&cheese z salsą i awokado oraz świeże pieczywo
Outback Steakhouse
Stek w towarzystwie pieczonego batata - niebo! Batat doprawiony masłem, przyprawami korzennymi i brązowym cukrem. Polecamy.
Motelowe śniadanie vol.1
Motelowe śniadanie vol. 2
Motelowe śniadanie vol. 3 - po trzech tygodniach marzysz o twarożku z pomidorem :)
O dziwo najlepszą pizzę jedliśmy w Las Vegas - z dostawą do pokoju!
Meksykańska knajpa w San Diego
Margarita była całkiem spoko!
Kolejnym miejscem, które polecam to znany wszystkim Starbucks - nie tylko dla dobrej kawy, ale my korzystaliśmy tam z ich całkiem niezłej oferty śniadaniowej.
Często zapas kaw na podróże robiliśmy w Walmarcie - tu półki pełne starbucksowych smakołyków
Jeżeli ktoś ma ochotę na burgera z sieciówki, to warto odwiedzić Five Guys (dla mnie za ciężkie jedzenie, Piotr za to często ich odwiedzał, gdy mieszkaliśmy w USA), In-And-Out-Burger albo Shake Shack. Ja bardzo lubię w Stanach to, że bez problemu można kupić na lunch świeżo przyrządzoną kanapkę z ulubionymi dodatkami. Miejsca typu Jimmy John's są naprawdę ok. Najlepsze jest jednak to, że na każdym kroku (oczywiście mówimy o miastach) można znaleźć również craftowe miejsca, które są lokalne, korzystają z dobrej jakości produktów i mają pyszne jedzenie. Są oczywiście droższe niż fast food, ale coś za coś.
Kochamy steki i oprócz lokalnych miejsc, polecamy sieciówkę Outback Steakhouse - fajne miejsce, dobre ceny (za osobę płaciliśmy niecałe $20) i spory wybór różnych steków i dodatków.
Kolejnym miejscem które lubię, a o którym zapomniałam jest cheesecake.factory - sieć restauracji, która ma chyba największe menu na świecie - co nie ułatwia wyboru dania - jednocześnie ma jednak świetne serniki o smaku jaki zapragniecie (blisko kilkadziesiąt pozycji). Niech Was jednak nie zmyli nazwa - w cheesecake.factory można zjeść zarówno kuchnie amerykańską jak i tajską, włoską itp.
Fun fact: to w tej restauracji pracowala Penny - główna bohaterka Big Bang Theory ;)
Krewetki w cieście z cheesecake.factory
Tajskie curry z mango - porcja gigant, jak dla dwóch osób, ale naprawdę smaczna! - cheesecake.factory
Jeżeli wspomniałam już o kuchni włoskiej to nie mogę pominąć jeszcze jednej sieciówki dostępnej zarówno na wschodnim jak i zachodnim wybrzeżu. Mam na myśli Olive Garden. Jedzenie smaczne, porcje ogromne - przystawki w postaci sałatki, zupy i paluchów chlebowych - nielimitowane. Nie dajcie się na to nabrać bo nie zjecie dań głównych! ;)
Ważne: w Polsce jeszcze nie jest to tak popularne, jednak w USA jeżeli jesteś niezadowolony ze stopnia wysmażenia steka, od razu zgłoś to kelnerowi i bez problemu wymieni Ci go na nowe danie. Kilka razy musieliśmy tak zrobić (nie podczas tej wycieczki, ale poprzednim razem), i naprawdę nikt nie był o to zły czy obrażony. Wiadomo - stek musi być zrobiony idealnie wg. naszego gustu i Amerykanie doskonale to rozumieją!
- Ciekawostka - dzieci w US do każdego większego posiłku dostają do picia mleko (niesmakowe, zwykłe krowie). Fajne, nam się to podobało, Antoś lubi mleko, więc z tego korzystaliśmy. Jednak w 90% przypadków było ono lodowato zimne i dziwnie się na nas patrzyli, gdy prosiliśmy o cieplejsze :)
- W większości restauracji napoje z tzw. "fountain drink", czyli napoje gazowane, które wlewane są z dystrybutorów są nielimitowane. Często nie dopijesz jeszcze jednej szklanki, a obsługa wymienią ją na pełną, nową. Oczywiście dodatek absolutny - tona kostek lodu. O każdej porze dnia i roku.
- Antoś będąc w US zakochał się w typowym amerykańskim mac&cheese i całe szczęście danie to było dostępne w wielu restauracjach czy barach w 'kids menu'.
- Pamiętajmy o napiwkach - w USA są czymś normalnym i dobrze przyjętą normą jest ich dawanie. Amerykanie przykładają do nich dużą wagę, gdyż kelnerzy na ogół pracują za niskie stawki godzinowe i napiwki są dla nich podstawą zarobku. Standardem jest 20%, jeśli damy mniej, może to być sygnałem dla obsługi, że coś było nie tak.
- Rozmiar dań - już pierwszego wieczoru przypomnieliśmy sobie, że w Stanach trzeba pamiętać jak zamawiać - tj. bardzo często nie jesteś w stanie przejeść zamówionego dania, dlatego przed złożeniem zamówienia warto rozejrzeć się po sąsiednich stolikach albo popatrzeć na opinie/zdjęcia z danej restauracji w Internecie. Radzimy z góry założyć, że porcja będzie ogromna. Jedzenie, które nam zostanie zawsze może zostać zapakowane na wynos. Możemy też zamówić mniej dań, niż osób i podzielić się nimi. Jedno jest pewne - nikt głodny z restauracji nie wyjdzie!
- Zakupy jedzeniowe najczęściej robiliśmy w Walmarcie - tam naprawdę znajdzie się wszystko! Oprócz jedzenia, w niektórych stanach można kupić tam broń czy też poroże prawdziwego zwierzęcia... Korzystaliśmy również z Trader Joe's (fajny sklep ze zdrową żywnością, duży asortyment dla wegetarian i wegan. Można tam znaleźć bardzo wiele produktów, które są sprzedawane tylko w tej sieci).
Brukselka w Trader Joe's
Internet w telefonie
Internet był nam potrzebny nie tylko do komfortowego przeglądania map i hoteli, ale również do tego, żeby Piotr miał możliwość pracy przez telefon, a Antoś w trasie miał zajęcie w postaci bajek na tablecie. Zdecydowaliśmy się na skorzystanie z usług firmy XOXO Wifi, która oferuje mobilny internet na całym świecie. Przed wyjazdem dostaliśmy mały router, który miał nam zapewnić Internet w całych Stanach. Koszt za trzy tygodnie: ok. 800zł. Sporo, niestety, nie wiemy czemu, ale w naszym przypadku pomysł ten totalnie się nie sprawdził. Już po wylądowaniu ledwo mogliśmy połączyć się z wifi, a gdy się udało, strony ładowały się bardzo długo - nie mówię o mapach, ale nawet o wyszukiwarce Google. Byliśmy niezadowoleni, mimo pomocy supportu nie działało to tak jak sobie wymarzyliśmy i po 2 dniach zrezygnowaliśmy z XOXO. Firma zachowała się ok, pozwoliła odesłać nam router zaraz po powrocie i naliczyła nam opłatę za korzystanie tylko przez pierwsze 2 dni. My natomiast udaliśmy się do salonu T-Mobile w Santa Monica i wciągu 10 minut załatwiliśmy Internet, który świetnie się sprawdził. Sieć ma ofertę typowo dla turystów - za $50 można kupić nielimitowany Internet LTE (+połączenia głosowe i SMS) na jeden telefon komórkowy, natomiast za $60 na dwa - czas działania karty: 1 miesiąc. Później karta automatycznie jest nieważna i można ją wyrzucić. Sprawdziło się idealnie, Internet działał wszędzie tam, gdzie był zasięg telefoniczny. A my oprócz tego mogliśmy korzystać z amerykańskiego numeru i nielimitowanych połączeń na terenie USA - co przydało się gdy dzwoniliśmy do amerykańskich znajomych, albo do siebie, gdy się rozdzieliliśmy.
Parki Narodowe - koszt zwiedzania
Parki w USA dzielą się na Narodowe i Stanowe. Wstęp na teren tych drugich jest darmowy, niemniej jednorazowy wstęp do Parku Narodowego wynosi $20-25 za auto osobowe. Jeżeli ktoś ma w planach obejrzeć kilka parków, najbardziej opłaca się kupić kartę wstępu na rok za $80, która ma nielimitowaną liczbę wejść. Dzięki temu już przy czwartym parku koszt karty nam się zwraca. Więcej info o karcie annual pass tutaj. Sytuacja jest inna, jeżeli chcemy odwiedzić park, który znajduje się na terytorium indiańskim, np. Monument Valley. Jakie są koszty takiej wycieczki opisałam w innym poście.
Podsumowanie kosztów:
Poniżej tabelka podsumowująca poniesione przez nas wydatki. W Stanach spaliśmy 21 nocy, jednak 4 dni byliśmy gościnnie u naszych przyjaciół w San Francisco, dlatego koszt hoteli poniżej odnosi się do 17 noclegów.
W naszym przypadku, 3-tygodniowy pobyt kosztował ponad 31 tys. zł. Jeśli odejmiemy od tego koszty wyrobienia paszportów oraz wiz (jednorazowy wydatek, z którego możemy korzystać przez kolejne 10 lat), schodzimy do 29 tys. zł. Prawie 1/3 tej kwoty to bilety samolotowe - tutaj można byłoby trochę oszczędzić decydując się na lot z przesiadką/przesiadkami oraz rezygnację z wyboru konkretnych miejsc.
Ps. w powyższej tabeli nie uwzględniliśmy zakupów ubraniowych i elektronicznych, które na pewno w USA są kuszące. Dlatego powiększcie budżet o parę tysięcy i nie bierzcie walizek wypakowanych pod korek. Polecam zabranie kilku sztuk ubrań - resztę kupicie na miejscu! :)
Sandra
25 year-old Engineer I Rheta Borghese, hailing from Revelstoke enjoys watching movies like "Spiders, Part 2: The Diamond Ship, The (Die Spinnen, 2. Teil - Das Brillantenschiff)" and Foreign language learning. Took a trip to Monarch Butterfly Biosphere Reserve and drives a Ferrari 250 GT SWB "Competition" Berlinetta Speciale. widok
OdpowiedzUsuń