Co i za ile... Ciąg dalszy
Przed kilkoma tygodniami, na blogu pojawił się wpis dotyczący cen głównie produktów żywnościowych choć nie tylko (więcej tutaj). W poniższym wpisie, chciałabym napisać parę słów o innych wydatkach, które na co dzień musimy ponosić.
Mieszkanie
Otóż jednym z największych wydatków jest oczywiście czynsz za mieszkanie (o tym jak ciężko była znaleźć to wymarzone pisałam tutaj). Przed przyjazdem do USA planowaliśmy wydawać na nasze opłaty za mieszkanie około $1000. Niestety, nasze plany a realne życie bardzo się w tym miejscu rozbiegły:)
Otóż, sam czynsz za studio w naszym budynku wynosi prawie $1600. Jest to nowy, bardzo ładny budynek w dobrej dzielnicy, dlatego chociaż wiemy za co płacimy. Niestety jednak na tym opłaty się nie kończą. Dochodzą oczywiście wszelkie wydatki związane z mediami. I tu spotkała nas przykra niespodzianka.
Mieszkając w Polsce raczej nie zastanawialiśmy się nad tym, ile zapłacimy za wodę, prąd czy Internet. Mieszkając w Stanach, jest to jednak kwestia dosyć istotna. I tak, za wodę miesięcznie płacimy około $30, za prąd ponad $90 ( taki duży rachunek jest przez pierwsze trzy msc., bowiem wliczana jest w to kaucja. Następne rachunki będą o $30 niższe. Niestety latem korzystać będziemy z klimatyzacji, która pobiera jeszcze więcej prądu niż obecnie ogrzewanie, więc wolę nie myśleć jakie rachunki będziemy otrzymywać), a za Internet i TV w pakiecie, aż $100... Nie wiem jak jest w całych Stanach, jednak w DC jest monopol na tego typu usługi i tak naprawdę mogliśmy wybierać tylko pomiędzy dwoma usługodawcami jakimi są: "Verizon" oraz "Comcast". Firmy te są świadome, że i tak będą miały klientów, dlatego też ceny windują baaardzo wysoko... My zdecydowaliśmy się na najtańszy pakiet - który obejmuje szybki internet i sporo kanałów, na których i tak przeważnie nie ma nic ciekawego. Koszt założenia samego Internetu był niewiele tańszy, dlatego zdecydowaliśmy się na takie combo, skoro i tak płacimy za to majątek.
Opłaty dodatkowe związane z czynszem
Nie płacimy tu za wywóz śmieci itp. niemniej musimy miesięcznie dopłacać $50 (!) za miejsce na parkingu podziemnym. Miejsca nie są numerowane (taka przyjemność kosztuje dodatkowe $25), jednak nasz budynek jest nowy, jest w nim około 30 procentowe zapełnienie mieszkań, więc z parkowaniem nie ma problemu - doceniliśmy jednak uroki posiadania takiego garażu! Oprócz tego, płacimy $140 na rok, za ubezpieczenie mieszkania w razie różnego rodzaju wypadków, takich jak pożar, czy zalanie mieszkania przez spryskiwacze.
Tak więc podsumowując same opłaty za mieszkanie - miesięcznie koszt mieszkania w Arlington (lepiej nie kalkulować jakie są ceny w samym centrum DC) kosztuje nas około $1800. A to tylko samo mieszkanie.
Ciekawostka
Gdy już jesteśmy w tematyce własnego lokum, warto wspomnieć o tym, jak Amerykanie nazywają poszczególne układy mieszkań. Otóż my wynajęliśmy studio, co w wolnym tłumaczeniu na język polski jest po prostu kawalerką. Nasze studio jest jednak nieco inne, mamy tak naprawdę dwa pokoje, z czego sypialnia ma ogromne wejście bez drzwi - dlatego taka nazwa. Sam metraż - ponad 60m2 odbiega od mojego polskiego wyobrażenia o kawalerce. Na mieszkanie większe niż studio, mówi się 'one-bedroom'. Początkowo to nas właśnie zmyliło, bowiem wyobrażaliśmy sobie, że to jest kawalerka. Jednak nie - 1B jest mieszkaniem z jedną sypialnią i jednym salonem. Potem wszystko prawidłowo wzrasta, czyli jest 2B - two bedroom (dwie sypialnie i salon), itd.
Przy takich cenach za wynajmem mieszkań, wcale nie dziwię się, że bohaterowie jednego z moich ulubionych seriali - "Friends" tak długo mieszkali wspólnie:) Do dziś wynajem mieszkania wraz z współlokatorem, bądź wieloletnie mieszkanie z rodzicami jest tu popularne. W ramach ciekawostki wspomnę, iż nasz znajomy mieszkający na Manhattanie płaci za swoje niewielkie 'one- bedroom' ponad $3000.
Nasz budynek:
Dbanie o zdrowie
Przed przyjazdem do USA słyszałam z wielu źródeł o niebotycznych cenach za usługi zdrowotne. Jak duże są to koszty, zrozumieliśmy jednak dopiero wtedy, gdy Piotr musiał skorzystać z pomocy dentysty... Zanim napiszę ile zapłacił i za co, muszę wspomnieć, iż posiadamy tu dwa ubezpieczenia zdrowotne - jedno, za które płacimy $100 miesięcznie (za naszą dwójkę). Drugie, dentystyczne wynosi miesięcznie $25 na głowę. Dzięki niemu, udając się do dentysty płacimy za daną usługę 20%, resztę - 80% pokrywa amerykański pracodawca Piotra. Niestety, nawet pomimo takiej ulgi, ceny są tu kosmiczne.
Dentysta
Nie tak dawno Piotr musiał udać się do stomatologa, aby zrobić najzwyczajniejsze wypełnienie w zębie. U nas w Polsce, taki zabieg kosztował nas nie więcej niż 100zł w prywatnym gabinecie. To ile zapłaciliśmy tu, sprawiło, że opadła nam szczęka. Za zwykłą białą plombę Piotr musiał zapłacić $165. Na rachunku widniała jednak całkowita kwota - prawie $850, którą musielibyśmy pokryć gdyby nie ubezpieczenie. Szczerze mówiąc nie wiem jak przeciętnego Amerykanina stać tu na regularne dbanie o zęby, nie chcę myśleć ile trzeba wydawać, gdy ma się duże problemy i trzeba często odwiedzać dentystę...
Ile kosztuje posiadanie auta
O cenach za benzynę wspominałam we wcześniejszym poście (więcej: tutaj). Niestety, pomimo tego, że stos opłat jest już i tak duży, nie można zapominać o ubezpieczeniu za auto. Długo szukaliśmy najbardziej opłacalnej oferty i obecnie, łącznie za AC oraz OC naszego auta płacimy $110 miesięcznie. Nie jest to jednak koniec! Oprócz tego musimy płacić $33 na rok, za tak zwane: DECAL FEE, czyli należność, która jest niczym innym jak zwykłą opłatą, za to, iż korzystamy z dróg w Arlington... Każdy właściciel musi to opłacić i nakleić odpowiednią naklejkę na szybie. Dodatkowo nie można zapomnieć o niewielkim, ale obowiązkowym Personal Property Tax, który wynosi $10 miesięcznie, a pieniądze z niego idą na dofinansowanie wszelkich służb porządkowych takich jak policja czy straż pożarna, na naprawę dróg (które są i tak znakomitej jakości:) oraz na różne szkoły. Aha, przy kupnie auta musieliśmy zapłacić podatek - całe szczęście jednorazowy - w wysokości ok. $300.
Podsumowując, życie w USA nie jest tanie. Wręcz przeciwnie. Zdaję sobie sprawę, iż mieszkamy w jednej z najważniejszych, a co za tym idzie - najdroższych stolic świata, dlatego czy tego chcemy czy nie - opłaty są tu dużo wyższe aniżeli w mniejszych miastach w Stanach. Tak czy owak, mam jednak nadzieję, iż choć trochę udowodniłam, iż wbrew temu co wydaje się wielu osobom, życie w USA nie jest takie łatwe...
Sanderko,
OdpowiedzUsuńzlapalam sie za glowie, nie wyobrazalam sobie,ze mozecie miec az tak wysokie oplaty! i Wlosi narzekaja na podatki!! ja place moje 350euro na miesiac za mieszkanie (beznadziejne ale zawsze jest) i moje wydatki miesieczne nie przekraczaja 800euro. viva Europa! heh swoja droga przynajmniej zarobki sa proporcjonalne w stosunku do oplat?
Co do ubezpieczenia - cholernie na tym zarabiaja plus maja tam mnostwo kruczkow...
Jak mialam swinke w stanach i dopadla mnie w jakies ichnie swieto, zaden przyslugujacy mi lekarz nie mogl mnie przyjac, bo mieli wolne, koniec koncow pojechalam do szpitala a potem wyklocalam sie z agentami od ubezpieczenia, bo przyslali mi rachunek za te wizyte. Jak zadzwonilam tamtego dnia, powiedzieli, ze mam jechac do szpitala, jezeli lekarz nie przyjmuje... i do tej pory im nie dalam za to kasy :P powiedzialam,ze moga mnie pozwac, ale jak widac nie pozwali :).
pod wzgledem opieki zdrowotnej w Polsce jest niezle, nawet tu we Wloszech, jak masz zlecone badania, to musisz placic...
Buziaki!
Laura
Bardzo fajny blog. Bardzo cenne informacje. Teraz wiem na pewno, że nie pojadę do usa. Za mieszkanie o powierzchni 62 m2 z drzwiami do wszystkich pokojów, balkonem od południowej strony długim na 5 m, płacę miesięcznie z ogrzewaniem i wodą 510 zł. Plus energia elektryczna około 80 zł. Plus szybki internet 120 Mb, TV około 100 programów w tym przyrodnicze, + 240 min rozmów do wszystkich sieci za 136 zł miesięcznie. Na paliwo wydaję tylko jadąc na wycieczki. Dwa duże mega samy mam w odległości około 700 m. Mniejsze sklepy, z warzywami - cztery, pieczywem - pięć, mięsnych - conajmniej dwa nie licząc tych z kurczakami i wędlinami, rybny, wszystkie w promieniu do 150 m, Chodzę piechotą. Do pracy jest 2,5km, Więc używam roweru. Samochód zużyłby paliwa "aż" za około 50 zł bo nie zdążyłby się nagrzać. We dwoje mamy miesięcznie trochę ponad 5000 zł. Nie zdecydowałbym się na wyjazd do tego raju za oceanem. Mdli mnie na samą myśl o zwiedzaniu tej oazy szczęścia.
OdpowiedzUsuń